Steelhead, podobnie jak kalifornijskie lwy morskie, pochodzi z Puget Sound. Członkowie rodziny łososiowatych, steelhead są tym samym gatunkiem co pstrąg tęczowy. Różnica polega na tym, że podczas gdy tęcze pozostają w słodkiej wodzie przez całe życie, steelhead migrują ze słodkiej do słonej wody. Steelheady, które przetrwały w oceanie od dwóch do trzech lat, wracają do strumieni, gdzie się urodziły, aby odradzać się wraz ze swoimi tęczowymi krewnymi. Historia była o wiele milsza dla tęczy niż dla steelhead. Od końca XIX wieku tęcze były hodowane przez miliony w wylęgarniach i sadzone w jeziorach i strumieniach na sześciu kontynentach, co czyni je jednym z najbardziej rozpowszechnionych gatunków kręgowców na świecie. Steelhead, zablokowane przed migracją przez zapory i dywersje, zostały zdziesiątkowane przez większość swojego zasięgu, a teraz są wymienione jako zagrożone lub zagrożone na całym zachodnim wybrzeżu od San Diego do Seattle.
Korpus Armijny wyremontował drabinę rybną Ballard Locks w 1976 roku i w ciągu dekady aż trzy tysiące steelheadów przebijało się przez nią każdego roku na tarło. To nie miało trwać wiecznie. W sezonie 1993/1994, gdy Hershel sam znalazł się u podstawy zamków, biolodzy liczyli zaledwie siedemdziesiąt sześć przejeżdżających steelheadów.
Zbliżamy się do śluzy Hiram M. Chittenden w dzielnicy Ballard w Seattle. (Fot. Departament Transportu stanu Waszyngton / CC BY-NC – ND 2.0)
Widły zostały zaostrzone lata wcześniej, ale teraz mieszkańcy wsi byli w marszu. Gazety z Seattle nazwały lwy morskie Ballard „darmozjadami”, A Federacja Stowarzyszeń rybackich Pacific Coast nazwała ich „gangiem” maruderów. Były to żywe oskarżenia w czasach, gdy polityka krajowa koncentrowała się na imigracji, reformie opieki społecznej, przemocy związanej z gangami i egzekwowaniu prawa.
Nie szło dobrze.
Dzikie zwierzęta przybyły do obszarów miejskich z wielu powodów, ale teraz, gdy jest ich tak wiele, wyzwaniem, przed którym stoimy, jest wspólne życie. W zatłoczonych miastach łatwo jest nadepnąć komuś na palce, a w przypadku lwów morskich Ballarda, zjeść czyjąś rybę. Zagadka lwa morskiego w Seattle jest wyjątkowa w swoich szczegółach, ale trudności życia razem, które — i tak wiele innych historii w tej książce-przywołuje są obecnie praktycznie uniwersalne. Czego tak naprawdę chcemy od ekosystemów miejskich? A czego potrzeba, aby ludzie i przyroda współistniały w miastach XXI wieku?
Prawda jest taka, że współistnienie z dziką przyrodą, jak każdy związek, jest ciężką pracą. Potrzeba czasu, pieniędzy, wysiłku, organizacji, wiedzy, cierpliwości, wizji i wytrwałości. Ale to nie jest fantazja. W Stanach Zjednoczonych — w dużych i małych miastach, zarówno w regionach liberalnych, jak i konserwatywnych — agencje publiczne, instytucje prywatne i grupy obywatelskie opierają się na fundamentach i wyciągniętych wnioskach. Ich celem jest wspieranie zróżnicowanych, wielogatunkowych społeczności, w których większość dzikich stworzeń może żyć bez szkody dla ludzi tylko za to, co robią. Niektóre z tych stworzeń będą powodować problemy, ale częściej będą edukować, inspirować i, jeśli wszystko pójdzie dobrze, ignorować swoich ludzkich sąsiadów. Nawet najbogatsi, najbardziej ambi większość przyszłościowych miast amerykańskich ma jeszcze przed sobą długą drogę. Ale pewnego dnia możemy docenić tych, którzy pracują nad tworzeniem miast przyjaznych dla dzikiej przyrody, tak jak teraz doceniamy tych, którzy pracowali nad tworzeniem parków, ratowaniem gatunków i uchwalaniem przełomowych praw środowiskowych. Możemy nawet uznać miasta za mało prawdopodobne Arki: schronienia dla bioróżnorodności w erze masowego wymierania.
Wabienie dzikich zwierząt na tereny miejskie rzadko jest dobrym pomysłem. Ale jak widzieliśmy, ci, którzy mieszkają z nami, zapewniają wiele korzyści. Edukują nas, pobudzają naszą wyobraźnię, chronią przed pojawiającymi się chorobami i ostrzegają przed nimi, zmuszają do konfrontacji z siłami degradującymi nasze siedliska i inspirują do bycia bardziej elastycznymi, przychylnymi i współczującymi. Widzieć dobro w dzikiej przyrodzie i pracować nad współistnieniem z nim, nawet ze stworzeniami, które czasami mogą być irytujące, to także widzieć dobro w ludzkości i pracować nad bardziej sprawiedliwą, humanitarną i zrównoważoną przyszłością. Miasta, które są bardziej przyjazne dla przyrody, również wydają się być bardziej przyjazne dla ludzi.
Ale miasta, które chcą stać się bardziej przyjazne dla przyrody-celowo, a nie przez przypadek — stają przed trudnymi wyzwaniami. Pierwszy z nich to podstawowy fakt geografii ekonomicznej: z biegiem czasu ziemia w miastach i wokół nich staje się zwykle rzadsza, droższa i atrakcyjniejsza pod względem rozwoju. W Stanach Zjednoczonych doprowadziło to do dwóch tendencji wyrównawczych. Od lat 70. miasta wydały miliardy dolarów na zakup, renowację lub przebudowę setek tysięcy akrów parków i innych otwartych przestrzeni, przynosząc korzyści zarówno ludziom, jak i dzikiej przyrodzie. Tymczasem budowa pochłonęła ogromne połacie dodatkowej zielonej przestrzeni. Większość ludzi prawdopodobnie woli dobrze utrzymane parki od niechlujnych żywopłotów i pustych działek, ale nie jest jasne, że dzikie stworzenia czują się tak samo.
Innym wyzwaniem, przed którym stają zwolennicy dzikiej przyrody, jest Rój przepisów, instytucji i zainteresowanych stron, które mają wpływ na lokalne decyzje dotyczące planowania. Projekt renowacji miejskiego potoku może wymagać zgody kilkunastu departamentów, w tym miejskich parków i Rekreacji, powiatowej kontroli przeciwpowodziowej i stanowej ryb i dziczyzny, a także Korpusu Inżynierów armii rządu federalnego. Nawet w obrębie gminy różne agencje często pracują w celach krzyżowych, na przykład gdy pracownik linii jest wysyłany do ścięcia drzewa zasadzonego przez miejskiego arborystę. Ponieważ większość planowania zagospodarowania przestrzennego odbywa się na poziomie powiatu, hrabstwa są jednymi z najważniejszych miejsc realizacji celów związanych z dziką przyrodą. Jednak ich zarządy, których zadaniem jest wszystko, od zatwierdzania tanich mieszkań po przetwarzanie niebezpiecznych odpadów i zmniejszanie zatorów komunikacyjnych, mogą nie zgadzać się z przydzielaniem ograniczonych zasobów na projekty związane z dziką fauną. W takich przypadkach decydujące znaczenie może okazać się organizowanie lokalnych społeczności w połączeniu z mandatami prawnymi i zachętami finansowymi ze strony rządów stanowych i federalnych.